W testowaniu samochodów i pracy dziennikarza motoryzacyjnego jest wiele fajnych momentów, które często są marzeniem niejednego chłopaka. Założę się o wszystkie pieniądze, że każdy z czytelników nie raz oglądając Top Gear myślał sobie - ale oni mają mega robotę, chyba najlepszą na świecie! Nie tylko jeżdżą odlotowymi brykami, zwiedzają świat i upalają najlepsze wózki, ale jeszcze im za to doskonale płacą! Zabierając się za tworzenie kanałów w social media miałem podobne pobudki. Przede wszystkim kierowało mną hobby i pasja do obcowania i sprawdzania możliwości samochodów. Oczywiście, testowanie nie jest wielką frajdą w przypadku każdego samochodu. Jeżdżąc autem dla przeciętnego Kowalskiego ciężko cieszyć się jak tym, co na co dzień pozostaje w sferze marzeń i nie jest łatwo dostępne. W moim przypadku mam wpływ na to i decyduję, co biorę do testów – tylko i wyłącznie zakres z obszaru moich zainteresowań. Choć lista samochodów, którymi chcę pojeździć jest jeszcze baaaardzo długa, to równie imponujące zestawienie już za mną.
Szczęśliwie udało się zorganizować jedno z tych wyjątkowych aut, o którego istnieniu dowiedziałem się niespełna rok przed wspólną przygodą. Od tamtego momentu kombinowałem dniem i nocą, jak umówić się na test drive i zastanawiałem, czy to w ogóle jest możliwe. Pojazd (trójkołowiec) jest tak abstrakcyjny w Polsce i Europie, że nie mogłem tematu odpuścić. Nasz dzisiejszy bohater nazywa się Vanderhall Venice i przykuwa 1000 spojrzeń na minutę.
Vanderhall w Polsce i na świecie
Vanderhall Motor Works to producent z Provo w Utah, USA. Firma powstała w 2010 roku, aby po kilku latach wprowadzić na rynek swój pierwszy trójkołowy pojazd. Zamysłem było dostarczenie wrażeń z jazdy porównywalnych do super sportowych samochodów w wielokrotnie niższej cenie. Vanderhall jest ręcznie składany, charakteryzuje się mocnym silnikiem umieszczonym z przodu, bardzo niskim środkiem ciężkości i niewielką masą własną. W efekcie daje niesamowite doświadczenia i emocje płynące z prowadzenia. Aktualnie marka w ofercie posiada kilka modeli o różnych konfiguracjach: Venice, Carmel, Edison i Navarro, rozszerzający linię w 2022 roku. W Polsce Vanderhall zadebiutował w kwietniu 2019 roku, a pierwszy i jedyny salon znajdziemy w Łodzi.
Życie z Vanderhallem
Nie pamiętam, kiedy ostatnio ekscytowałem się jak małe dziecko w dniu odbioru auta na test drive. Podobne emocje mogły towarzyszyć mi, gdy pierwszy raz w życiu przyjmowałem kluczyki do Lexusa LC500, a z pewnością rozentuzjazmowanie sięgnęło zenitu, gdy w moje ręce trafiły kluczyki do Aston Martina DB11. Jednak to wszystko to nie to samo, co uczucie towarzyszące mi w dniu odbioru Vanderhalla. Mentalnie byłem przygotowany na całkowicie nowe doświadczenia, ale jeszcze dokładnie nie wiedziałem czego się spodziewać.
Pamiętam widok samochodu rozpakowywanego z lawety pod moim domem. Poleciałem szybko na dół, aby omówić szczegóły dotyczące użytkowania i w końcu odebrać kluczyk. Premierowa jazda po osiedlu poziomem wrażeń przypominała pierwsze praktyczne zajęcia za kierownicą ‘L-ki’ - na szczęście bardzo szybko adaptuję się do nowych aut i po paru minutach czułem się jak ryba w wodzie. Po zajęciu miejsca w dwuosobowej ‘kabinie’ pierwszoplanowe wrażenia to mix jazdy gokartem, motocyklem i samochodem w jednym. Bliskość asfaltu jest czasami niepokojąca, szczególnie gdy pokonujesz spowalniacze bądź nierówności drogowe. Jeszcze większe jest wrażenie, gdy mijają mnie na sąsiednich pasach inne samochody, a moja twarz znajduje się na wysokości felg. Wnętrze samochodu to tak naprawdę otwarta przestrzeń - między mną, a światem jest ‘mała burta’ zza której bez najmniejszego problemu można zbierać ręką wszystko, co znajdzie się na asfalcie podczas jazdy.
Venice jest pojazdem dwuosobowym, ale tylko jeśli współpasażerem jest kobieta można mówić o komfortowej jeździe. Dwóch dorosłych mężczyzn ma trochę ciasno na szerokość kabiny. Za to na nogi jest zaskakująco dużo miejsca i bardzo dobrze ponieważ pierwsze jazdy wzbudzały mój niepokój związany z niską przednią szybą i obawą dostania kamieniem w środek czoła. Przy 190 cm wzrostu można wyregulować fotel i przyjąć taką pozycję, że nawet czapka z daszkiem była w stanie utrzymać się na mojej głowie. Jazda po mieście obejdzie się bez dodatkowej ochrony na głowie, jednak ruszając w trasę polecam założyć kask. Powyżej prędkości 120 kmh adrenalina podnosi się zdecydowanie bardziej, kiedy mkniesz pomiędzy wielkimi (z tej perspektywy) samochodami w zabaweczce, w której, umówmy się, jedynym środkiem ochronnym są pasy bezpieczeństwa. Warto wspomnieć, że maksymalna prędkość Vanderhalla wynosi 225 kmh i w życiu nie odważyłbym się tyle nim pojechać. No chyba, że na zamkniętym torze lub pasie startowym dla samolotów.
Bryła Vanderhalla jest wyjątkowo ekstrawagancka, wyglądem przypomina retro bolidy wyścigowe. Wzbudza nieprawdopodobnie duże zainteresowanie na ulicach. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyłem na własnej skórze - nie było osoby, która na widok przejeżdżającego mnie nie zatrzymała się wyciągając telefon z kieszeni. Bez względu na wiek, płeć - od dzieci po babcie, wszyscy byli zachwyceni Vanderhallem. Szczerze, poczułem się nie raz mocno skrępowany stojąc na światłach i doświadczając setek spojrzeń w moim kierunku. Z drugiej strony teraz wiem, jak czują się gwiazdy Hollywood. Vanderhall nie tylko wyglądem zwraca na siebie uwagę, można bez problemu odwracać głowę za dźwiękiem wydechu lub syczącym zaworem turbiny. Fantastyczna mikstura wrażeń powoduje nieustanną chęć prowadzenia samochodu. Doświadczenia zza kierownicy są niesamowite, silnik wkręca się ochoczo na wysokie obroty i w teoretycznym czasie 4,5 sekund przyspiesza do pierwszej setki. Chociaż na ten wynik brałbym lekką poprawkę.
Skrzynia biegów może działać… chciałem napisać w dwóch trybach, ale bym Was oszukał. Chodzi o to, że w trybie automatycznym działa podobnie jak w samochodach w trybie Eco lub Comfort. Szybko wchodzi na wyższe biegi, o których można się dowiedzieć z analogowego wyświetlacza ze wskazówką. Wtedy Vanderhall porusza się cicho i ekonomicznie będąc łaskawym dla uszu kierowcy i przechodniów. Drugą opcją jest przełączenie samochodu w tryb manualny, wtedy po lewej stronie od kierownicy mamy dźwignię do przesuwania w dwóch kierunkach - północ/południe. Całe szczęście działa to zgodnie z prawami fizyki i tak do przodu mamy redukcję do tyłu wyższy bieg. To wtedy mamy największy wpływ na to, jak głośny będzie Vanderhall, a z każdym odjęciem nogi z gazu usłyszymy potężny syk z turbiny. Ten tryb jazdy nazwałbym „nie do przeoczenia”.
Zawieszenie i komfort jazdy są takie, na jakie auto wygląda – twarde i sportowe. O komforcie możemy mówić w postaci podgrzewanych foteli, choć akurat nie wiem czy ta funkcja kiedykolwiek się przyda. Komfortem można też określić podłączenie poprzez bluetooth telefonu. Z tego akurat byłem najbardziej zadowolony, bo Venice wyposażony jest w głośniki, ale bez radia. To zabieg celowy - w kabinie jest mało miejsca, a dodatkowe kilogramy nie są mile widziane w takich pojazdach. Mogłem poczuć się znowu jak małolat i w akompaniamencie cudownego słońca i N.W.A. – Straight Out of Compton przemierzałem najpopularniejsze warszawskie ulice.
Samo prowadzenie samochodu, jak wspomniałem wcześniej, jest niesamowitym przeżyciem w związku z bliskością otaczającej nas przestrzeni. Auto jest przednionapędowe, a rozkład masy to 70 i 30 procent. Te 70% tworzy wrażenie podążania auta tylko za przednimi kołami. Vanderhall jest bardzo precyzyjny, a do uczucia jazdy na przedniej osi trzeba się trochę przyzwyczaić. Wszystko to daje niesamowity fun. Vanderhall Venice jest idealnym rozwiązaniem na chandrę, zły humor i odcięcie się od codzienności. Gwarantuje zawsze pozytywne emocje i wzrost poziomu endorfin.
Podsumowanie
Przygodę z Vanderhallem uważam za jedno z najciekawszych i najlepszych dotychczasowych doświadczeń motoryzacyjnych w moim życiu. Nie wiem czy jest samochód, który bardziej zwracałby na siebie uwagę. Pod tym względem oraz wywierania pozytywnych emocji wśród obserwatorów nie ma sobie równych. Zakup auta to kwota około 200 tysięcy pln w zależności od modelu, istnieją też opcje leasingowe. Z mojej strony mogę tylko pogratulować przyszłym klientom i życzyć im samych pogodnych dni w Polsce.
Dane techniczne, cena – Vanderhall Venice
Silnik: 1.5 Turbo
Moc: 194 KM
Vmax: 225 kmh
0 - 100 kmh – 4.5s
Spalanie: 5-7 L
Cena: 199000 pln
Strzał w kolano – brak
Zasługuje na wyróżnienie:
- Niepowtarzalna przyjemność z jazdy
- Adrenalina i stylówka
- Praca układu wydechowego, zawór blowoff
- Bluetooth i możliwość słuchania muzyki
- Odwraca każdą głowę na ulicy
- Weekendowóz
Trzeba nad tym popracować:
- Nic mi więcej nie potrzeba 🙂