Test Drive

Alpine A110S 1.8 TCe 292 KM– Francuski Buldog

Segment samochodów, w którym znajduje się ta żółta zabawka jest stworzony do czerpania przyjemności z jazdy. Mam wrażenie, że są to samochody dla indywidualistów, hedonistów, osób  chcących czerpać z życia garściami. Alpine powstała właśnie w takim celu, czysta przyjemność z bezkompromisowymi walorami jezdnymi to wizytówka francuskiej marki, która odżyła po wielu latach nieobecności. Renault wskrzesiło Alpine i dzięki temu (rzadko bo rzadko) możemy na ulicach zaobserwować piękne, wyjątkowe, sportowe samochody.

Kluczyki do jednego z nich wpadły w moje ręce na parę dni. Oczywiście w takim przypadku radość już tydzień przed odbiorem jest w pełni uzasadniona. Tak właśnie było w moim przypadku. Już samo zajęcie miejsca za kierownicą przynosi spore dawki szczęścia i fascynacji. Od pierwszych metrów wiem, że siedzę w samochodzie, który żyje w zgodzie z kierowcą i robi wszystko, aby jak najszybciej zaprzyjaźnić się ze swoim panem.

W przypadku Alpine pierwsze 30 minut jazdy było dla mnie dziwnym doświadczeniem, z którego chciałem jak najszybciej wybrnąć. Przez moją upartość i ciekawość nie pamiętam pierwszych chwil spędzonych w samochodzie – moją uwagę przykuło połączenie systemu multimedialnego z telefonem. To był koszmar. Bite 30 minut walki i prób połączenia nieźle mnie zirytowało. Sportowy i stylowy wózek za 330 koła bez mojej muzyki ze Spotify? Hell NO! W końcu szał i radość – połączyłem się! Od tego momentu świat stał się piękny.

Jest pięknie

292 KM i deczko ponad 1100 kg musi wszystkim przypaść do gustu. Nie wierzę, żeby było inaczej. Co prawda za plecami pracuje silnik o pojemności 1.8 litra, ale naprawdę bardzo przyjemnie komunikuje się z otoczeniem i kierowcą. Mało tego, w kabinie samochodu co rusz słychać potężne świsty turbosprężarki doskonale potęgującej wrażenia z jazdy. Czas potrzebny, aby rozpędzić się do pierwszej setki przez tego buldoga francuskiego to zaledwie 4.4 sekundy. W tak małym nadwoziu i tak blisko ziemi robi to naprawdę duże wrażenie. We wnętrzu Alpine czułem się jak wyprany w 80 stopniach, przez cały czas szokowały mnie wszystkie samochody wokół mnie. Wszystko jakieś takie bardzo duże. Kilka razy byłem przekonany, że widziałem Audi Q7 w przejeżdżającym Q5 i tak samo w C klasie widziałem eSkę. Tak najlepiej można oddać świat z pozycji kierowcy Alpine A110S….

Jeden minus spowodowany moimi upodobaniami – wolę większe. Dobrze, że nie jestem kobietą, bo można by to źle zrozumieć.. Czuję się zdecydowanie lepiej w większych samochodach np. GT. Chodzi o kwestie bezpieczeństwa i wyobraźnię działającą w trakcie mijania zwykłego Suva, który zza kierownicy Alpine wygląda jak Monster Truck. Poza tym jest idealnie – klaustrofobicznie ze słabą widocznością na każdą stronę świata (do tego stopnia, że zatrzymując się na światłach proponuję zostawić przed sobą wolnych 5 metrów żeby w ogóle dostrzec sygnalizator), wygodnie i stabilnie w perfekcyjnym fotelu. To maszyna do sprawiania sobie przyjemności, układ kierowniczy, posłuszeństwo i krótki rozstaw osi wraz z napędem na tył stanowią niemal idealną receptę na fantastyczną jazdę!

Limitowana wersja kolorystyczna Color Edition (Sunflower Yellow), dla mnie doskonałe rozwiązanie, które w połączeniu z czarnymi emblematami i czarną felgą przywodzi na myśl utwór Wiz Khalifa Black & Yellow i wszystko staje się piękne. Audio w Alpine (w sumie fajnie jakby do Alpine radia robiło Alpine 🙂 pamiętacie w latach 90’ te naklejki na całe szyby?) to dobrze grający Focal Premium. Choć nie w każdym zakresie głośności, ale co ważne im głośniej tym lepszy dźwięk się wydobywał z głośników. Z przodu i z tyłu tarcze w rozmiarze 320 mm od Brembo potrafią szybko i skutecznie zatrzymać te żółte 4 metry (4180mm), a jeśli ktoś będzie chciał wykorzystać potencjał samochodu to na niemieckiej autostradzie można dobić do 260 kmh.

Fotele pod względem wizualnym to majstersztyk, po prostu francuski magnifique. Po wsadzeniu 4 liter do kubła jest wygodnie i bardzo stabilnie w zakrętach. Dwu sprzęgłowa skrzynia biegów może zaskoczyć szybkością zmian. Samochód prowadzi się po prostu obłędnie. Dodatkowo podoba mi się jasny przekaz producenta z dwoma trybami jazdy do wyboru. To wyjątkowa rzecz, bo zazwyczaj jest ich co najmniej 4-5. W Alpine jest tryb normal i sport – sami odpowiedzcie sobie jak będziecie się częściej poruszać.

Ciekawostką jest apetyt na paliwo. W zasadzie przy takich  osiągach można się spodziewać liczb na północ od 15 litrów, a jednak podczas normalnej obsługi samochodu wystarczy nawet 10-11 L. W trasie nawet o 2-3 litry mniej. Małe liczby to także pojemność bagażników – tak, są dwa bagażniki z czego jeden ma 96, a drugi 100 litrów pojemności i o połowę mniejszy od nich bak paliwa, którego pojemność wynosi 45 litrów.

Czy są wady?

Jest jedna i częsta u niektórych producentów. System info-rozrywki i jego obsługa. To jest dramat pod każdym względem. Na szczęście nie jestem programistą i totalnym geekiem, żeby buszować po wszelkich ustawieniach i dostępnych opcjach. To co było istotne udało mi się ustawić po pierwszych 30 minutach jazdy, a to co jest najważniejsze w tym samochodzie trzymam w rękach i mam przed swoimi oczami. Największą wadą Alpine jest konkurencja, która nazywa się Porsche 718 i bazowo w cenniku rozpoczyna się od kwoty 248k pln. Za Alpine A110S producent życzy sobie kwotę 297400 pln, a mój egzemplarz był wyceniony na blisko 330k pln. Oczywiście Alpine to nie Porsche i w drugą stronę też, prawda jest jednak taka, że trzeba sobie porównać dokładnie cennik i dostępne opcje wyposażenia, aby odnieść się do tego precyzyjnie. Ja np. zauważyłem, że w opcjach Alpine dostępne są tylko felgi w rozmiarze 18 cali, z kolei w Porsche możesz wybierać od 18 do 20 cali. To tylko jeden z detali, a finalnie i tak odpowiedź należeć będzie do serca.

Podsumowanie

Idealna zabawka, która nie dość, że jest kontynuacją legendarnego modelu Alpine A110  z 1963 roku to jeszcze spełnia pokładane w niej nadzieje. Wspaniałe auto stworzone dla kierowcy dające mnóstwo możliwości i przyjemności z jazdy. Bardzo szybkie i zwinne, a we wnętrzu czujesz się jak w małej wyścigówce.

 

Alpine A110S Color Edition 292 KM

 

Dane techniczne, cena – Alpine A110S Color Edition

Silnik: 1.8 TCe

Moc: 292 KM

Moment: 320 Nm

Vmax: 260 kmh

0 – 100 kmh – 4.4s (Producent)

Spalanie:

10-14 L miasto

7-8 L trasa

Cena: 330663 pln

 

Strzał w kolano – obsługa multimediów i grafika

 

 

Paweł Dąbrowski

Ostatnie posty

Hyundai I30N Performance – Król Hot Hatch’y?

Hyundai I30N Performance w momencie debiutu poprzedniej wersji, praktycznie od razu został uznany za najlepszego…

2 lata temu

Peugeot 508 PSE 360 KM – Najmocniejszy seryjnie produkowany Peugeot w historii marki

W 1987 roku swoją premierę światową miał Peugeot 405. Samochód produkowany przez 10 lat doczekał…

2 lata temu

Mercedes-Benz GLE400d Coupe 330 KM – Ogromne i luksusowe daily z funkcją bujania

W 2007 roku pojawia się na świecie pierwszy przedstawiciel nowego gatunku SUV Coupe. Było to…

2 lata temu

Peugeot 3008 HYbrid4 300 KM – Najlepszy 'Sleeper’ na rynku!

W momencie wejścia na rynek przedliftowej 3008 i 5008 wiedziałem, że marka Peugeot od tej…

2 lata temu

Ford Explorer 3.0 V6 EcoBoost Plug-in – obywatel USA w Polsce | 457 KM | 825 Nm

Do moich rąk ponownie trafia samochód, który z góry już ma u mnie chody. Ciekawość,…

2 lata temu

Ford Puma ST 200 KM | 320 Nm – Jedyny charakterny w swoim segmencie

Z Fordem bywało różnie. Marka zawsze miała coś do zaproponowania, ale często były to samochody…

2 lata temu